05.03.2016
Krzysztof Kobyliński
- solowy koncert fortepianowy
I to za nami pierwsze w roku 2016 spotkanie muzyczne w Centrum Kultury Jazovia. Warto zresztą na wstępie dodać, że był to jednocześnie wstęp do serii koncertów, które będą się odbywać w kilku miastach w Polsce, a także poza granicami kraju. Początek i narodziny tego projektu nastąpiły właśnie w Jazovii.
A był to koncert artysty niezwykłego, muzyka i kompozytora, którego aktywność artystyczna w ostatnim okresie skupiała się na muzyce z wykorzystaniem bardzo różnorodnego składu instrumentalnego i zespołowego, od duetów, przez zespoły kameralne, aż po składy wręcz orkiestrowe. Mowa o Krzysztofie Kobylińskim, którego bywalcom Centrum Kultury Jazovia jakoś specjalnie przedstawiać nie trzeba. Zresztą dobitnie pokazała to frekwencja tego wieczoru. Sala Jazovi została szczelnie wypełniona, praktycznie do ostatniego miejsca. No dobrze, może kilka miejsc było wolnych, ale tylko dlatego, że osoby, które wcześniej potwierdziły rezerwacje nie zdołały dotrzeć. Wypadki losowe się zdarzają. Jednak nie zmienia to faktu, że koncert wzbudził ogromne zainteresowanie. Na kilka dni przed zabrakło wolnych miejsc. I trudno się dziwić, bo ten wieczór zapowiadał się wyjątkowo.
Wyjątkowość tego wydarzenia polegała m.in. na tym, że Krzysztof Kobyliński zdecydował się na projekt w niecodziennym dla siebie formacie – fortepian solo. Zaprezentował swoją twórczość w najczystszej możliwej formie, czyli koncercie solowym, gdzie za cały efekt, za interpretację, timing, brzmienie, ale także całą emocjonalność zawartą w muzyce i za interakcje z publicznością odpowiada sam artysta – kompozytor i wykonawca jednocześnie.
Krzysztof Kobyliński zaprezentował tego wieczoru 10 własnych kompozycji. Biorąc pod uwagę, że był to koncert solowy trzeba dodać, że to była to bardzo obszerna i wyczerpująca, również fizycznie prezentacja. Jednak publiczność nie chciała tak szybko kończyć wieczoru. Nie obeszło się bez bisu, w którym jednak artysta wszystkich, i to chyba bez wyjątku zaskoczył. Trudno to opisać, tego po prostu trzeba było posłuchać …